wtorek, 20 stycznia 2015

Kucharze na Zimowej

Kuchnia polowa?

    Ekstremalne warunki szkoły zimowej nie tylko przejawiają się w niekomfortowych łóżkach, ograniczonych rozrywkach i lodowatych prysznicach. Pewien aspekt szczególnie zasługuje na uwagę. Jedzenie. Nie chodzi o to, że nasza wspaniała Alpina Sport źle karmi swoich gości. Przyczyną problemu jest raczej przyspieszony metabolizm i energia, która rozpiera uczniów naszej szkoły - szczególnie licealistów. Ofiarami głodu zazwyczaj padają ( nie-tak-znowu ) niewinni chłopcy klasy IA.
     Na szczęście wspaniałomyślni przedstawiciele brzydszej płci zastanowili się nad rozwiązaniem tego problemu długo przed wyjazdem na szkołę zimową. Niesamowity sprzęt zabrany przez Janka umożliwiał robienie tostów, pieczenie gofrów, a nawet grillowanie kiełbasek. Oprócz tego spakowali dwa czajniki, jak sami tłumaczyli - jeden do herbaty i drugi do gotowania jajek i kisielu. Wieść o niezwykłych kucharzach na szkole zimowej rozeszła się dość sprawnie. Nauczycielka matematyki nie skarżyła się na pyszny, tostowy poczęstunek, gdy późnego wieczora przyszła w odwiedziny do pokoju nr 11 w Meksyku. Innym razem do jedenastki przybyła zdenerwowana Pani Matka, która zauważyła nietypowy zapach w pokoju swoich dzieci. "Pachnie starą kiełbasą" - zauważyła, na co padła odpowiedź ze strony podopiecznych, że to zapach jednego z mieszkańców pokoju. Niestety wychowawczyni nie była zadowolona z pomysłu grillowania kiełbasek w ośrodku.
      Kolejnym smakowym przeżyciem, które zasługuje na dłuższy opis jest pieczenie "domowych" gofrów. Pewna czwórka wybrała się do muszyńskiego Groszka na męską wyprawę, podczas której zakupili takie artykuły jak: mleko, jajka, olej, mąka, cukier i proszek do pieczenia. Potem tylko pozostało wyrobienie ciasta. W pożyczonym od koleżanki garnuszku spoczywały pocukrzone i oddzielone żółtka, natomiast białka w ukradzionej od Alpiny Sport misce czekały na ubicie. Narodził się problem natury technicznej - czym to zrobić? Nasz klasowy inżynier nie zastanawiał się długo, wyciągnął wieszak z szafy i ukształtował ją na oryginalną trzepaczkę. Przygotowanie białek (nawet przy pomocy naszego nowego przyrządu) trwało niezmiernie długo. W końcu komisja kulinarna zatwierdziła poziom ubicia jajek. Niestety napotkaliśmy kolejny problem, gdyż w przepisie ostatnim i najważniejszym punktem było zmiksowanie ze sobą wszystkich składników. Wyczerpujące mieszanie trwało w nieskończoność, aż komisja zgodziła się na wylane pierwszej porcji ciasta do formy. Po 3 godzinach i wielu turach upieczonych gofrów nie znalazła się osoba, która nie cieszyła się z tego małego wieczornego grzechu.
     Chłopcy klasy IA spod 11-nastki wykazali się nie tylko sprytem i pomysłowością, ale też niezwykłymi kulinarnymi zdolnościami. Tosty o północy podbiły serca wszystkich nocnych głodomorów, natomiast przygotowane samodzielnie gofry były moimi najlepszymi w życiu.




Pod spodem zdjęcie klasowej trzepaczki do jajek i ujęcie z przygotowywania tostów.




     Oprócz chłopaków z pokoju nr 11, również mieszkanka spod 14 - nastki odkryła w sobie umiejętności kulinarne. Na swoim czajniku elektrycznym miała w planach przygotować pełnowartościowy i smaczny obiad dla całego pokoju. Jednak jej współlokatorki i słabo zaopatrzony sklep powstrzymali ją i skończyło się na ryżu, budyniu i gotowaniu mleka. Przez to aspiracje kulinarne nie zostały przez nią zaspokojone. Dlatego pod koniec wyjazdu zapowiedziała, że na następną wycieczkę zabierze toster, by móc wreszcie stać się prawdziwą kucharką w trudnych warunkach! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz