Zimowa szkoła
Do jednej z tradycji ekosowych należy coroczny wyjazd na szkołę zimową. Tego roczną przygodę rozpoczęliśmy 9 stycznia na dworcu głównym w Poznaniu. Pora naszego spotkania była wręcz nieludzka, czyli 4:45. Nie dość, że morderczym wysiłkiem było dotarcie na ten barbarzyński czas w umówione miejsce spotkania, to zostaliśmy wyznaczeni do pomocy pierwszaczkom przy noszeniu bagażów. Na szczęście większość z nich okazała się samowystarczalna. Mimo, że na tę wycieczkę jechało ponad 100 uczestników, pakowanie się do pociągu przebiegło nad wyraz sprawnie. Dzięki czemu już około 5:30 opuściliśmy Poznań.
Podróż mimo, że trwała ponad 10 godzin, przebiegła w miłej atmosferze. Gdy tylko dotarliśmy do Alpiny Sport, licealiści radośnie udali się do Meksyku, znanego jako lepsza część naszego domu wczasowego. Po zapoznaniu się z ośrodkiem, rozpakowaniu się (chodzą plotki, że zostały również dokonane "drobne" przemeblowania w niektórych pokojach) oraz zjedzeniu typowo alpinowego posiłku, odbyło się powitalne spotkanie.
Następne dni były bardzo podobne do siebie. Codziennie zaczynaliśmy od śniadania i zajęć na stoku (bądź spaceru). Następnie zmęczeni uczniowie wracali do ośrodka prosto na obiad, po którym odbywały się lekcje. Wyjątkiem dla naszej klasy była niedziela, kiedy to poszliśmy na film Niezłomny, oraz czwartek. Spędziliśmy wtedy popołudnie z naszym wychowawcą, organizując ciekawe zajęcia pierwszaczką. W programie była zawarta musztra, gra w mafię oraz tak i nie.
Wieczory spędzaliśmy we własnym gronie, bo jak powiedziała nasza Pani Profesor Matka nam jest lepiej bez niej, a jej jest lepiej bez nas. Jednak środowy wieczór był wyjątkowy, bo połowa klasy poszła pomagać maturzystom w przyswojeniu sobie kroków poloneza. Zajęcia te, mimo że były bardzo męczące mentalnie (zwłaszcza, że nie wszyscy mieli szczęście trafić na dobrych partnerów), to przyniosły nam dużo śmiechu, ponieważ nie wszyscy wiedzieli, co tańczą.
Zajęcia na stoku przyniosły wiele zabawy. Przyczynili się do tego nauczyciele, rozgrzewający się w rytm muzyki (za skutkowało to pomysłem flash mobu podczas karaoke-dyskoteki) oraz robiący sobie selfie z nami i niesamowici instruktorzy (jeden z nich do złudzenia przypominał elfa z Władcy Pierścieni) Przedostatniego dnia odbyły się zawody na stoku. Niestety żadna osoba z naszej klasy nie zdobyła pierwszego miejsca, lecz było już blisko jego osiągnięcia, więc liczymy na sukces w kolejnym roku! :)
Oprócz tego w Muszynie rozwinęły się nasze umiejętności kulinarne, o czym wspominamy w innym poście. Dzięki temu, że uczniowie rozwijali swoje kuchenne pasje, pracownicy Alpiny mogli odkryć ciekawe znaleziska po naszym odjeździe, np. mleko za oknem.
Tegoroczną szkołę zimową możemy uznać za udaną i mamy nadzieję, że kolejne wyjazdy tego typu będą "trzymały poziom" ;)
Na warunki narciarskie także nie mogliśmy narzekać!